Rozdział III




    Wnętrze namiotu wypełnił donośny, charczący kaszel. Blondyn leżący przed nim, zerwał się do siadu, zsunął prędko chustę i próbował złapać oddech. Obserwujący go brunet wyciągnął w jego stronę bukłak z wodą. W tym geście widać było dozę niepewności, jednak nie mógł patrzeć jak drugi człowiek dusi się pyłem. Tracący oddech z wdzięcznością przyjął podarunek, łapczywie wypijając połowę zawartości. Gdy skończył, dyszał jeszcze przez chwilę z zamkniętymi oczami. Po chwili otworzył je, ukazując Takao złote, przenikliwe tęczówki. Bystre spojrzenie wybawcy, toczyło walkę z inteligentnymi ślepiami. Lustrowali się wzrokiem, oceniając nawzajem. Kontakt przerwał wyższy, chcąc podać czarnowłosemu dłoń, jednak lina, pętająca jego nadgarstki dała o sobie znać, więc uśmiechnął się nieznacznie. Kazunari odwzajemnił ten gest. Salutując przedstawił się:

-Takao.

-Kyoshi. –skłamał gładko Kise. Mężczyzna, który mu pomógł wydawał się być osobą godną zaufania, jednak jasnowłosy nie mógł sobie pozwolić na rozpoznanie.

– W moim klanie mówi się: „Co zabrałeś, jest Twoje.”, ale nigdy nie lubiłem tej zasady. –dodał, oddając towarzyszowi juk. Zdawał sobie sprawę, że wyjawienie mu swojej przynależności, może zarówno pomóc w zdobyciu zaufania, jak i trwale odstraszyć od siebie Takao, jednak postanowił zaryzykować. Powieki niższego zwęziły się niebezpiecznie, gdy ten przetwarzał nowe informacje. Wyglądało to tak, jakby bił się z myślami. Po krótkim czasie spytał niepotrzebnie, ponieważ odpowiedź już znał i oboje o tym wiedzieli:

-Jesteś z klanu Węży?

-Tak. –odparł hardo Ryota, nie pozwalając chrypie zawładnąć nad głosem.

                                                               ***

   Młoda, zgrabna dziewczyna, schodziła uważnie krętymi schodami. Lewą ręką podpierała się ściany, natomiast w drugiej trzymała tacę z jedzeniem i ziołami leczniczymi. Zatrzymała się przed drewnianymi drzwiami. Zapukała cicho. Weszła, kiedy nie usłyszała zaproszenia. Szybko rozejrzała się po pokoju, a jej wzrok zatrzymał się na prawej części pomieszczenia. Położyła tackę na ziemi i pośpiesznie podbiegła w stronę dwóch mężczyzn.

-Kuroko! –Zawołała przejęta. Był rozpalony. Jego ciałem wstrząsały drgawki. Majaczył. Stan błękitnookiego był sto razy gorszy, niż szatyna leżącego na łóżku, więc zajęła się przyjacielem. Nie miała wystarczająco sił, aby podnieść wiotki organizm, dlatego przykryła go kocem. Przez całą noc zmieniała mu okłady, starając się zbić temperaturę. Czuwała w obawie, że niebieskooki dostanie drgawek i odgryzie sobie organ mowy. Modliła się do wszystkich znanych jej Bogów, nie przestając płakać.


   Nastał ranek, a razem z nim stan uzdrowiciela znacznie się poprawił. Panna z ulgą oparła głowę o tors Tetsui, pozwalając, aby jej długie włosy koloru kwiatu wiśni, obsunęły się obejmując go czule. Wyczerpana całonocną opieką zasnęła, wtulając twarz w, miarowo podnoszący się, korpus.

2 komentarze:

  1. krótko mi! jestem ciekawa co będzie dalej i muszę przyznać, że ten cały klan węży jest bardzo intrygujący!
    czekam na kolejny rozdział :3 *tuli, tuli*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję uprzejmie!:3
      Planuję naprawdę zawiłą fabułę xD
      Więc mam nadzieję, że dasz radę wytrwać ze mną, Shadow-san ^^

      Usuń